To był strzał w 10! Ponieważ naturalnie mam włosy na poziomie 6 (ciemny blond, jasny brąz) i zdecydowanie najlepiej czuje się w odcieniach brązu, dlatego też henną jestem w stanie lepiej kontrolować uzyskany kolor (znacie chyba to uczucie kiedy po brązowej farbie drogeryjnej włosy wychodziły niemalże czarne...) Po za tym henna nadaje ciepły naturalny odcień co też jest dla mnie idealne!
No ale od początku... Przejrzałam wiele blogów i zdjęć żeby zdecydować się na odpowiedni odcień. Na początek poszedł w ruch orzechowy brąz, ponieważ chciałam stopniowo sprawdzać odcienie a ten wydawał się najbardziej neutralny :)
Mimo wielu opinii o nieprzyjemnym zapachu, przesuszeniu włosów itd w ogóle się nie zniechęciłam ponieważ już dużo gorsze tortury włosowe przechodziłam :)
Moje włosy przed farbowaniem były sztywne, brakowało im miękkości, nie mogłam ich w ogóle ujarzmić... Końcówki (pozostałości po trwałej) przesuszone z białymi kropami, no ewidentnie potrzebowały jakiegoś kopa .. Zdjęcia poniżej:
Przystąpiłam do farbowania:
1. Przygotowałam cały zestaw domowego "alchemika" - miseczkę (nie metalową!), pędzel do mieszania, 400 ml mocnej czarnej esencji z herbaty (temp. ok 50st. C), łyżkę maski do włosów, całą zawartość henny khadi. Przedstawiało się to następująco:
3. Następnie wsypałam proszek, dodawałam stopniowo herbatę, energicznie mieszałam, dodałam maskę do włosów, dalej energicznie mieszałam aż do uzyskania jednolitej papki. Co ciekawe zapach tej henny mnie zachwycił!! Jest CUDOWNY :D
4. Taką oto papkę zaczęłam nakładać na włosy. Konsystencja nie najgorsza, jednak mam bardzo dużo włosów, w dodatku są grube i trochę się nagimnastykowałam ale jakoś się udało i po jakiś 15 minutach zielona papka była już tam gdzie trzeba:
5. Następnie owinęłam włosy folią i zawinęłam w ręcznik. Trzymałam hennę ok 2,5h delektując się w tym czasie jej zapachem :D
6. Przyszedł czas na spłukanie - też trochę trzeba się nagimnastykować... Po paru minutach woda przestała być już błotnista ALE włosy były niesamowicie przesuszone, tępe, splątane i kilka razy już byłam bliska sięgnięcia od razu po maskę, ale jakoś się powstrzymałam i dałam szansę im wyschnąć... Mokre po spłukaniu prezentowały się tak:
7. Na szczęście gdy wyschły po przesuszeniu nie było śladu, tępe, szorstkie uczucie w dotyku również zniknęło, były diametralnie inne, FANTASTYCZNE! Miękkie, aksamitne, błyszczące, białe kropy zniknęły :) Udało mi się troszkę uchwycić to na zdjęciach:
8. Włosy umyłam zgodnie z zaleceniami po co najmniej 24h (odczekałam 36h). Wcześniej je naoliwiłam na 2h, następnie nałożyłam maskę na 1h i przystąpiłam do mycia, uczucie sztywności i przesuszenia nadal się utrzymywało, ale w mniejszym stopniu i stopniowo z każdym myciem ustępuje. Ogromny plus taki, że po wyschnięciu są idealnie przyjemne, błyszczące i zdrowe :) Zauważyłam też, że nieco mniej się przetłuszczają. Kolor nabiera mocy przez kilka dni, dlatego na poniższych zdjęciach jest delikatnie ciemniejszy. W słońcu zauważyłam, że pojawia się mahoniowa poświata, ale to było przed pierwszym myciem, później już nie było mi dane sprawdzić gdyż pogoda jest jaka jest i słońca brak, dlatego wszystkie zdjęcia są zrobione przy sztucznym oświetleniu...
Już nie mogę się doczekać kolejnego farbowania, henna bardzo służy moim włosom :)
Może tym razem wybiorę inny odcień? :)